Teraz przekazuję przepis i sposób wykonania Wam - przeznaczcie sobie dobre pół dnia, zaopatrzcie się w długi wałek, dużo cierpliwości i do dzieła! Wałkowanie wyrabia nie tylko ciasto, ale i mięśnie...więc...potem możecie z czystym sumieniem rzucić się na parę słodkich kwadracików....a co tam...w końcu trzeba jakoś nadrobić spalone kalorie....
Z poniższych składników wyjdzie nam ogromna blacha baklawy oraz cała blacha innych baklawopodobnych słodyczy:
prawie 1 kg mąki
100 ml oleju
łyżka miękkiej margaryny
100 ml mleka
50 ml jogurtu
3 jajka
1.5 opakowania proszku do pieczenia
szczypta soli
łyżka octu
1/2 kg skrobii pszennej
do polania:
roztopione 1 kostka margaryny, 100 ml oleju, 2 łyżki masła
oraz na syrop:
800 gr cukru
750 ml wody

Formujemy kulę, z której odkrawamy niewielki kawałek.
Resztę ciasta przykrywamy ściereczką, żeby nie wysychało.
Odkrojony kawałek dzielimy na mniejsze części i formujemy z ciasta długi wąski wałek (jak na kopytka) z którego wykrawamy kawałki i formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego.


Musimy w ten sposób utworzyć 4 partie każda składająca się z 12 rozwałkowanych placków (to będą warstwy baklawy). Każdy placek musi być przesypany dosyć grubą warstwą skrobii. Im więcej skrobii tym lepiej....(placki w czasie pieczenia oddzielą się, jeżeli skrobii jest mało wyjdzie nam jedna gruba warstwa ciasta).
Następnie rozwałkowujemy każdą partię (składającą się z 12 placków, tzn. nie musimy wałkować każdego placka osobno...uff!). Wałkujemy, wałkujemy aż powstanie cienki okrągły placek wielkości naszej blachy.
Zaczynamy wałkować zwykłym wałkiem, a następnie długim cienkim, zawijając ciasto na wałek i rozwijając, mocno przy tym przyciskając, co pomaga szybko i łatwo i cieniutko je rozwałkować.
Następnie rozwałkowany placek zwijamy do siebie i rzucamy nim parę razy o stół (hahhahah, tak!) - to pomaga poszczególnym warstwom lepiej sie pooddzielać...
I układamy ciasto na blachę (moja ma średnicę 34 cm), posypujemy orzechami (nasza wersja ma drobno posiekane orzechy laskowe).
Tak samo postępujemy z pozostałymi trzema partiami, każdą z nich posypując grubą warstwą orzechów. Na samą górę przygotowujemy jeszcze 3 warstwy ciasta z nieco większych kulek i wałkujemy je wszystkie na raz w podobny sposób, ale już bez rzucania nimi o stolnicę. Układamy równo na samej górze, odrywając równo wystające brzegi. Zostawiamy całość do przeschnięcia. Następnie ostrym nożem kroimy ciasto dokładnie, do samego dna, na małe kwadraciki.
W garnku roztapiamy margarynę, olej i masło i po ostudzeniu dokładnie polewamy każdy kawałeczek.
Następnie pieczemy ciasto w temp. 150 stopni przez ok. godzinę lub gdy baklawa nabierze złotego koloru i będzie dobrze upieczona od spodu i w środku.
Kiedy baklawa sobie stygnie robimy syrop. Cukier zalewamy wodą i zagotowywujemy. Od momentu zagotowania, gotujemy intensywnie przez 20 min. Pod koniec dodajemy kilka kropel cytryny (cytryna sprawia, że syrop nie będzie się zcukrzał, ale też nie przesadzajmy z jej ilością, żeby baklawa nie zrobiła się kwaśna). Pozwalamy by syrop chwilkę ostygł, następnie zalewamy nim baklawę. Całość pozostawiamy do ostygnięcia.
Zjadamy z lodami.
Szczęsliwi umieramy ze zmęczenia i przesłodzenia.
P.S. Werdykt męża: oczywiście 5!