Książki kucharskie, magazyny kulinarne, programy w telewizji, blogi, strony z przepisami, mama, koleżanka, sąsiadka, znajoma....źródeł inspiracji kulinarnych jest mnóstwo, ale są takie dni, kiedy same już nie wiemy, co ugotować i jak. Sprawdzam i testuję różne nowe dla mnie przepisy i dzielę się z Wami moimi kulinarnymi odkryciami. O sukcesie dania świadczy werdykt męża. Do zeszytu z przepisami wpiszę tylko te na 5!

Zapraszam do dzielenia się ze mną swoimi ulubionymi przepisami, uwagami na temat mojego gotowania i własnymi sukcesami w kuchni! Niech gotowanie będzie dla nas podróżą, pełną pasji, przygód i odkrytych skarbów. Kto wie, dokąd nas ona zawiedzie i jakie pamiątki przywieziemy do domu.....

Monday, June 14, 2010

Prawdziwa turecka baklawa

Niedawno miałam prawdziwą lekcję tureckości - robienie baklawy i innych baklawopodobnych przysmaków. Dużo wałkowania, ale efekt wszystkim smakował, zresztą Sevil, moja turecka nauczycielka - jest mistrzynią w robieniu baklawy i to jej baklawa najbardziej mi zawsze smakuje.

Teraz przekazuję przepis i sposób wykonania Wam - przeznaczcie sobie dobre pół dnia, zaopatrzcie się w długi wałek, dużo cierpliwości i do dzieła! Wałkowanie wyrabia nie tylko ciasto, ale i mięśnie...więc...potem możecie z czystym sumieniem rzucić się na parę słodkich kwadracików....a co tam...w końcu trzeba jakoś nadrobić spalone kalorie....

Z poniższych składników wyjdzie nam ogromna blacha baklawy oraz cała blacha innych baklawopodobnych słodyczy:

prawie 1 kg mąki
100 ml oleju
łyżka miękkiej margaryny
100 ml mleka
50 ml jogurtu
3 jajka
1.5 opakowania proszku do pieczenia
szczypta soli
łyżka octu
1/2 kg skrobii pszennej
do polania:
roztopione 1 kostka margaryny, 100 ml oleju, 2 łyżki masła
oraz na syrop:
800 gr cukru
750 ml wody


w dużej misce mieszamy olej, margarynę, mleko, jogurt, jajka, szczyptę soli, proszek do pieczenia, ocet - aż powstanie jednolita masa, do której dosypujemy sukcesywnie mąkę i ugniatamy ciasto aż przestanie się kleić do dłoni i będzie miękkie i sprężyste.
 












Formujemy kulę, z której odkrawamy niewielki kawałek.


Resztę ciasta przykrywamy ściereczką, żeby nie wysychało.








Odkrojony kawałek dzielimy na mniejsze części i formujemy z ciasta długi wąski wałek (jak na kopytka) z którego wykrawamy kawałki i formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego.


Do osobnej dużej miski wsypujemy skrobię i każdą kulkę dokładnie w niej obtaczamy, następnie wałkujemy na placek wielkości dużego spodka.


























Musimy w ten sposób utworzyć 4 partie każda składająca się z 12 rozwałkowanych placków (to będą warstwy baklawy). Każdy placek musi być przesypany dosyć grubą warstwą skrobii. Im więcej skrobii tym lepiej....(placki w czasie pieczenia oddzielą się, jeżeli skrobii jest mało wyjdzie nam jedna gruba warstwa ciasta).


Następnie rozwałkowujemy każdą partię (składającą się z 12 placków, tzn. nie musimy wałkować każdego placka osobno...uff!). Wałkujemy, wałkujemy aż powstanie cienki okrągły placek wielkości naszej blachy.
Zaczynamy wałkować zwykłym wałkiem, a następnie długim cienkim, zawijając ciasto na wałek i rozwijając,  mocno przy tym przyciskając, co pomaga szybko i łatwo i cieniutko je rozwałkować.

Następnie rozwałkowany placek zwijamy do siebie i rzucamy nim parę razy o stół (hahhahah, tak!) - to pomaga poszczególnym warstwom lepiej sie pooddzielać...

I układamy ciasto na blachę (moja ma średnicę 34 cm), posypujemy orzechami (nasza wersja ma drobno posiekane orzechy laskowe).

Tak samo postępujemy z pozostałymi trzema partiami, każdą z nich posypując grubą warstwą orzechów. Na samą górę przygotowujemy jeszcze 3 warstwy ciasta z nieco większych kulek i wałkujemy je wszystkie na raz w podobny sposób, ale już bez rzucania nimi o stolnicę. Układamy równo na samej górze, odrywając równo wystające brzegi. Zostawiamy całość do przeschnięcia. Następnie ostrym nożem kroimy ciasto dokładnie, do samego dna, na małe kwadraciki.

W garnku roztapiamy margarynę, olej i masło i po ostudzeniu dokładnie polewamy każdy kawałeczek.

Następnie pieczemy ciasto w temp. 150 stopni przez ok. godzinę lub gdy baklawa nabierze złotego koloru i będzie dobrze upieczona od spodu i w środku.

Kiedy baklawa sobie stygnie robimy syrop. Cukier zalewamy wodą i zagotowywujemy. Od momentu zagotowania, gotujemy intensywnie przez 20 min. Pod koniec dodajemy kilka kropel cytryny (cytryna sprawia, że syrop nie będzie się zcukrzał, ale też nie przesadzajmy z jej ilością, żeby baklawa nie zrobiła się kwaśna). Pozwalamy by syrop chwilkę ostygł, następnie zalewamy nim baklawę. Całość pozostawiamy do ostygnięcia.


Zjadamy z lodami.
Szczęsliwi umieramy ze zmęczenia i przesłodzenia.
 
P.S. Werdykt męża: oczywiście 5!

2 comments:

  1. Baklava <3
    Na pewno wypróbuje ten przepis :)
    Zapraszam : www.iloveny52.blogspot.com

    ReplyDelete